Ale przejdźmy do rzeczy, tj. do dzisiejszej wycieczki. Początek to jazda po gliwickich drogach rowerowych. Nic ciekawego, chociaż o samych ścieżkach można by parę zdań napisać. Jednak nie o tym dzisiaj będzie. Pierwszy przystanek to gliwicka radiostacja. Miejsce szeroko znane i jeden z punktów charakterystycznych tego miasta. Najwyższa na świecie konstrukcja drewniana, miejsce niemieckiej prowokacji w 1939 roku.
Następnie opuściłem Gliwice i udałem się do Szałszy. Moim celem był pałac z 1877 roku, wybudowany przez rodzinę von Groeling. Miejsce znalazłem, aczkolwiek pałac stanowi obecnie własność prywatną, a teren jest ogrodzony. Cóż, zrobiłem więc zdjęcie z dystansu.
Dalej pojechałem w stronę Ziemięcic, gdzie zatrzymałem się przy ruinach kościoła wybudowanego w XVI wieku. W 1911 runęły sklepienia budynku i nigdy nie został on odnowiony.
Następnie miałem wg planu jechać na Karchowice, ale przegapiłem zakręt i pojechałem przez Czechowice do Pyskowic. Tam odbiłem na Zawadę, by po jej przebyciu dojechać do Zabytkowej Stacji Wodociągowej Zawada w Karchowicach. Muzeum to znajduje się na trasie Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. W planie zwiedzania nie miałem, może kiedy indziej tu wrócę.
Kolejny etap wycieczki doprowadził mnie do pałacu w Kamieńcu. Obecnie mieści się tam Ośrodek Leczniczo-Rehabilitacyjny dla Dzieci. Zrobiłem zdjęcie i pojechałem dalej.
Droga wiodła przez Zbrosławice, gdzie chciałem znaleźć pałac wybudowany na przełomie XVIII/XIX wieku przez rodzinę Von Stockmansów. Nie mogłem go jednak znaleźć, a budynek który był "mniej więcej" tam gdzie się spodziewałem pałacu był w takim stanie, że uznałem: "nie, to nie może być to" i zdjęcia nie zrobiłem. A to było to. Ruina. Następnie przez Wilkowice udałem się do Miedar, gdzie zauważyłem kolejne bocianie gniazdo. Nie ono było jednak moim celem w tym miejscu, a pałac von Fürstenbergów z XIXw. Obecnie znajduje się tam Dom Pomocy Społecznej. Zdjęcia obiektu jednak nie zrobiłem, bo ręce mi opadły na widok widniejącego na płocie "zakazu".
Kolejne kilometry to jazda przez miejsca takie jak Połomia, Jasiona, Wojska (kolejny bocian), Kotków, by dotrzeć w końcu do Wielowsi. Tam celem moim był dwór z XVIII wieku, w którym obecnie mieści się Urząd Gminy.
W tym miejscu postanowiłem wracać, więc potoczyłem się w stronę Gliwic poprzez m.in. Sieroty, Pyskowice i Czechowice. W Łabędach wykorzystałem okazję i zrobiłem fotografię tamtejszej śluzy na Kanale Gliwickim.
Dojeżdzając do Gliwic zerknąłem na licznik i stwierdziłem że przejechałem już ponad 97 kilometrów. Szybka decyzja i do domu wróciłem trochę okrężną drogą, w rezultacie przekraczając okrągłą setkę. I to by było na tyle.