trl bikelog
Wtorek, 14 czerwca 2011
Dzisiaj wybrałem się do Chudowa. Wycieczka krótka, ale za to w miłym towarzystwie.
Początek przejażdżki to opuszczenie Gliwic poprzez Bojków i jazda w kierunku Przyszowic. Tam chwilowy zjazd z głównej drogi by zobaczyć i sfotografować pałac z XIX wieku. Budynek wzniesiony w latach 1890–1895 dla rodziny von Raczek, obecnie mieści Urząd Stanu Cywilnego.
Następnie udałem się w stronę Chudowa. Celem był znany pewnie wszystkim okolicznym rowerzystom zamek, a raczej jego ruiny . Powstał on prawdopodobnie w latach 30-tych XVI wieku z inicjatywy Jana Gierałtowskiego, na miejscu wcześniejszego drewnianego obiektu. W kolejnych latach zamek miał różne szczęście do właścicieli. Podczas władania rodziny Foglarów (1706-1767) budynek był ponoć jedną z ważniejszych rezydencji Górnego Śląska. Aleksander von Bally, który posiadł te włościa w 1837 roku za to dokonał licznych przebudów, nie przejmując się stylem w jakim powstał zamek, ulegając za to legendzie jakoby była to stara siedziba templariuszy. Zamek "wykończyła" natomiast rodzina Schaffgotschów, która po pożarze w 1875 nie wyremontowała obiektu. Za to częściowo rozebrała zamek przekształcając go w modną wtedy romantyczną ruinę. I w takim stanie pozostał do lat 90-tych XX wieku. Od 1995 roku zamkiem zajmuje się fundacja, która w 2004 roku zakończyła odbudowę wieży, gdzie znajduje się obecnie muzeum.
Obok zamku zobaczyć można głaz narzutowy znaleziony w okolicach Taciszowa podczas budowy autostrady A4. Jak głosi tablica informacyjna przytransportowany został przez plejstoceński lądolód z terenów dzisiejszej Szwecji. Waga: 18,4t.
W pobliżu ruin znajduje się także "Oberża pod Świętym Jerzym". Została ona wybudowana w miejscu, gdzie kiedyś stał budynek zamkowego browaru i karczmy. Z usług przybytku nie skorzystałem, więc na temat menu się nie wypowiem.
Ostatni sfotografowany podczas dzisiejszej wycieczki obiekt to znajdujący się niedaleko zamku spichlerz z XVIII wieku.
Po zrobieniu zdjęć nie pozostało nic innego jak powrót do Gliwic.
Sobota, 11 czerwca 2011
Jak łatwo zauważyć, raczej rzadko tu do tej pory opisywałem swoje wycieczki. Z prostej przyczyny, niezbyt często zabieram ze sobą aparat. Natomiast suche opisy typu "byłem tu i tam", to nie jest to, czym chciałbym zapełniać tego bloga. Niemniej jednak czasem wybieram się na "objazdowe fotografowanie" i ten wpis jest tego dowodem.
Ale przejdźmy do rzeczy, tj. do dzisiejszej wycieczki. Początek to jazda po gliwickich drogach rowerowych. Nic ciekawego, chociaż o samych ścieżkach można by parę zdań napisać. Jednak nie o tym dzisiaj będzie. Pierwszy przystanek to gliwicka radiostacja. Miejsce szeroko znane i jeden z punktów charakterystycznych tego miasta. Najwyższa na świecie konstrukcja drewniana, miejsce niemieckiej prowokacji w 1939 roku.
Następnie opuściłem Gliwice i udałem się do Szałszy. Moim celem był pałac z 1877 roku, wybudowany przez rodzinę von Groeling. Miejsce znalazłem, aczkolwiek pałac stanowi obecnie własność prywatną, a teren jest ogrodzony. Cóż, zrobiłem więc zdjęcie z dystansu.
Dalej pojechałem w stronę Ziemięcic, gdzie zatrzymałem się przy ruinach kościoła wybudowanego w XVI wieku. W 1911 runęły sklepienia budynku i nigdy nie został on odnowiony.
Następnie miałem wg planu jechać na Karchowice, ale przegapiłem zakręt i pojechałem przez Czechowice do Pyskowic. Tam odbiłem na Zawadę, by po jej przebyciu dojechać do Zabytkowej Stacji Wodociągowej Zawada w Karchowicach. Muzeum to znajduje się na trasie Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. W planie zwiedzania nie miałem, może kiedy indziej tu wrócę.
Kolejny etap wycieczki doprowadził mnie do pałacu w Kamieńcu. Obecnie mieści się tam Ośrodek Leczniczo-Rehabilitacyjny dla Dzieci. Zrobiłem zdjęcie i pojechałem dalej.
Droga wiodła przez Zbrosławice, gdzie chciałem znaleźć pałac wybudowany na przełomie XVIII/XIX wieku przez rodzinę Von Stockmansów. Nie mogłem go jednak znaleźć, a budynek który był "mniej więcej" tam gdzie się spodziewałem pałacu był w takim stanie, że uznałem: "nie, to nie może być to" i zdjęcia nie zrobiłem. A to było to. Ruina. Następnie przez Wilkowice udałem się do Miedar, gdzie zauważyłem kolejne bocianie gniazdo. Nie ono było jednak moim celem w tym miejscu, a pałac von Fürstenbergów z XIXw. Obecnie znajduje się tam Dom Pomocy Społecznej. Zdjęcia obiektu jednak nie zrobiłem, bo ręce mi opadły na widok widniejącego na płocie "zakazu".
Kolejne kilometry to jazda przez miejsca takie jak Połomia, Jasiona, Wojska (kolejny bocian), Kotków, by dotrzeć w końcu do Wielowsi. Tam celem moim był dwór z XVIII wieku, w którym obecnie mieści się Urząd Gminy.
W tym miejscu postanowiłem wracać, więc potoczyłem się w stronę Gliwic poprzez m.in. Sieroty, Pyskowice i Czechowice. W Łabędach wykorzystałem okazję i zrobiłem fotografię tamtejszej śluzy na Kanale Gliwickim.
Dojeżdzając do Gliwic zerknąłem na licznik i stwierdziłem że przejechałem już ponad 97 kilometrów. Szybka decyzja i do domu wróciłem trochę okrężną drogą, w rezultacie przekraczając okrągłą setkę.
I to by było na tyle.
Czwartek, 19 maja 2011
Dzisiaj kolejne pedałowanie z aparatem w plecaku. Najpierw trochę przez miasto, by dojechać do parku na ulicy Jana III Sobieskiego. Znajduje się tam cmentarz-pomnik żołnierzy radzieckich, gdzie spoczywa 2454 czerwonoarmistów poległych podczas ofensywy styczniowej w 1945r.
Naprzeciwko znajduje się wieża ciśnień z 1918 roku. Niestety od czasu pożaru w 2008 budynek stopniowo niszczeje, mimo że wcześniej były plany jego odnowienia i zagospodarowania.
Po zrobieniu zdjęć- kierunek: las. Ale tą częścią przejażdżki już nie będę zanudzał.
Wtorek, 10 maja 2011
Celem dzisiejszej przejażdżki był tytułowy pomnik skryty w rachowickim lesie. Chociaż może skryty to nie do końca odpowiednie słowo, bo znalezienie go nie nastręczało większych trudności.
Jak ktoś nie wie kim był uhonorowany w ten sposób jegomość, służę pomocą, a dokładniej- fotografią tabliczki znajdującej się na pomniku.
Teraz chyba jasne któż to taki.
Sobota, 16 kwietnia 2011
Dziesiąty wpis, więc może najwyższy czas, aby wreszcie opisać jakąś wycieczkę. Tak więc aparat do plecaka i w drogę.
Zacząłem, jak zresztą często, od przejazdu obok gliwickiego lotniska. Miałem nadzieję zrobić zdjęcie nowemu Eurocopterowi LPR-u, który niedawno został dostarczony do Gliwic (jako ostatni z partii 23 zakupionych w 2008 roku maszyn). Niestety- akurat go nie było. Cóż, w zamian zrobiłem zdjęcie poprzednikowi- staremu, wysłużonemu (i zasłużonemu) Mi-2. Nadal pełni on dyżur.
Następnie trochę pedałowania przez Bojków i Knurów, by dotrzeć do dwóch niemieckich schronów w Nieborowicach. Z drogi są słabo widoczne- jak ktoś nie wie gdzie szukać, to może łatwo przegapić. Dojazd też do najłatwiejszych nie należy, a same umocnienia są w opłakanym stanie. Na zdjęciu widoczny jest bardziej wysunięty obiekt, w głębi zarośli jest jeszcze jeden.
Są to niemieckie umocnienia należące do tzw. Pozycji Górnośląskiej. Została ona zaplanowana przed wybuchem Drugiej Wojny Światowej jako zabezpieczenie niemieckiej części Górnego Śląska, gdyż działania przeciwko Polsce planowano na innych kierunkach. Bunkry były specjalnie umieszczane w miejscach łatwo widocznych z polskiej strony granicy, gdyż ich głównym zadaniem było odstraszanie przeciwnika. Budowy pozycji jednak nie ukończono, a wzniesione schrony (26) nie zostały ukończone. Nigdy też nie uczestniczyły w walce. Ani siły polskie w 1939, ani Armia Czerwona w 1945 nie podjęły próby ich szturmu.
Po zrobieniu zdjęć wróciłem do Gliwic, robiąc małą pętlę przez Żernicę i Smolnicę. Zahaczając przy okazji o lotnisko. Tym razem udało się.
EC135 wykonywał właśnie loty nad lotniskiem, często przechodząc do zawisu, w sam raz by zrobić mu zdjęcie. Nowy Eurocopter ma podjąć dyżur za ok. tydzień.
To by było na tyle. Wycieczka krótka, ale jak na pierwszy wpis chyba wystarczy.
Sobota, 5 lutego 2011
...krótka przejażdżka. Polne drogi, śnieg i błoto, a ja na semi-slicku (tak, jednym).